Marcin Wilk: Zaintrygował mnie pies z okładki Pańskiej najnowszej książki Talita. To istota znana Panu osobiście?
Paweł Huelle: Nie. Pies na okładce pojawił się wśród wielu propozycji złożonych przez grafików z wydawnictwa Znak. Taki bywa obecnie obyczaj, że designerzy książki podsuwają swoje pomysły. Pomysł z wzniesionym psim pyskiem uznałem za najciekawszy i najbardziej adekwatny do treści prozy. Nie pierwszy raz udaje się okładka na moich książkach. W przypadku powieści Śpiewaj ogrody udało się zamieścić wspaniałe zdjęcie z lat trzydziestych.
Kobieta na rowerze, pamiętam. Ale ten pies mnie interesuje.
Jak Pan wie, odgrywa on w tytułowym opowiadaniu kluczową rolę. Pojawia się mianowicie w trzech momentach i jest zwiastunem śmierci, pustej nocy, a może i pocieszenia, skoro rusza z zakonnikiem w dalszą podróż. Poza tym frapujące było jeszcze co innego. Otóż nie wiadomo, czemu ta psina wznosi pysk do góry. Czy spogląda na swojego pana, który go zostawił na zawsze pod sklepem? A może sięga wzorkiem do obłoków, gdzie szuka nadziei?
Też mnie to frapuje.
W większości moich tekstów pojawiają się zagadki, czy raczej pewne nieoczywistości istnienia. Wynika to z mojego przeświadczenia, że istniejemy w łańcuchu faktów, żelaznych zdarzeń, konieczności. I to stanowi obrys naszego istnienia.
Dla bohaterów i narratora tych opowieści istotne jest pytanie, czy to jest wszystko. To znaczy, czy ten obrys, który znamy na co dzień – ten faktograficzny, ten fizykalny, ten atomowy, w rozumieniu wirujących atomów, które tworzą nasze ciało – czy na tym kończy się definicja rzeczywistości.
Z Pańskich książek wynika, że ewidentnie się na tym nie kończy.
Jeśli nie, to rodzi się pytanie: co jest po drugiej stronie?...