„Czym się tak przejmujesz”; „Odpuść, świata nie zmienisz” – czy często słyszysz podobne komentarze? Jeśli tak, to zapewne należysz do osób wysoko wrażliwych. I nie lubisz swojej wrażliwości, chciałbyś się jej pozbyć… A byłoby szkoda.
Co piąta osoba należy do wysoko wrażliwych. Możesz nią być ty albo twój partner, dziecko, rodzic, przyjaciółka, współpracownik. Jeśli wciąż słyszysz, że „za bardzo” coś robisz – za bardzo się przejmujesz, denerwujesz albo pragniesz – to znak, że należysz do takich osób. Jeśli komuś to powtarzasz, to znak, że masz wrażliwca w swoim otoczeniu. Niekiedy taka osoba może denerwować. Ale ma też atuty, których brak ludziom mniej wrażliwym.
Impuls czy skaza?
Pierwszym psychologiem, który uznał znaczenie wrażliwości, był Carl Gustav Jung. W przeciwieństwie do Freuda, który sądził, że „nerwice” – jak na początku XX wieku nazywano zaburzenia lękowe i afektywne – są efektem dziecięcych traum, Jung widział w nich przejaw wrodzonej wrażliwości, przyczyniającej się do silnego przeżywania urazowych wydarzeń. Przypisał tę wrażliwość introwertykom i osobom kierującym się intuicją, traktując ją jako rodzaj wewnętrznego impulsu, sprzyjającego rozwijaniu mądrości, troski i innych cech typowych dla dojrzałej osobowości.
Według polskiego psychiatry Kazimierza Dąbrowskiego, autora teorii dezintegracji pozytywnej, osoby „nadwrażliwe” częściej niż inne odczuwają psychiczne cierpienie, jednocześnie jednak mają większą szansę na uzyskanie autonomii oraz rozkwit zdolności twórczych i tendencji prospołecznych. Regulacyjna Teoria Temperamentu, sformułowana przez prof. Jana Strelaua, pozwala widzieć wrażliwość jako normalną cechę temperamentu, a jej wymiarami są wrodzona reaktywność emocjonalna i wrażliwość sensoryczna. Jeśli są nasilone, owocują zdolnością do reagowania na bodźce zmysłowe lub emocjonalne o niewielkim nawet nasileniu.
Kiedy dwie dekady temu Elaine Aron, amerykańska psycholożka kliniczna, zdecydowała się na psychoterapię, nie znała tych teorii. Zgłosiła się do psychoterapeutki, kiedy wrażliwość nie tylko skłon...