Młodzi szukają kontaktu z rodzicami i próbują stworzyć z nimi sojusz. Relacje dwóch pokoleń, młodych ludzi i ich rodziców, nigdy nie były tak dobre jak obecnie.
Andrzej Lipiński: Obserwując młodych ludzi dziś, jak w zwierciadle widzimy nasze społeczeństwo za lat kilka. Jaki jego obraz z takiego lustra się wyłania?
Klaus Hurrelmann: Widać tam społeczeństwo o otwartych horyzontach. Jego przedstawiciele dostrzegają wiele możliwości i opcji kształtowania własnego życia, wiele alternatyw dla drogi zawodowej. Ale ten obraz ma także ciemną stronę – młodych dręczy totalna niepewność, które z tych niezliczonych ofert w sferze edukacyjnej, zawodowej czy w życiu prywatnym warto realizować. W szybko zmieniającym się świecie doskwiera im brak możliwości precyzyjnego zaplanowania kolejnych 5–7 lat, nie mówiąc już o tym, jak miałoby wyglądać ich życie w dalszej przyszłości.
Ach ci młodzi, nie wiedzą, czego chcą... Dorośli od zarania dziejów oceniali młodych dość krytycznie.
Rzeczywiście można tu rozpoznać pewien schemat: dorośli zawsze mają obawy, że poglądy młodych są zagrożeniem dla obowiązującego porządku zbudowanego przez starsze pokolenia. Częścią tego schematu jest przekonanie, że młodzi ludzie nie potrafią myśleć przyszłościowo, nie wiedzą, czego chcą, a w związku z tym nie są w stanie kontynuować naszej misji. Tego typu uogólnienia noszą znamiona mechanizmu wypierania. Starsze pokolenia doskonale zdają sobie sprawę, że świat na ich oczach zmienia się w zawrotnym tempie. Wiedzą, że aby nie odpaść z gry, powinni za przykładem młodych dostosować się do zmian.
To jednak nie przychodzi im łatwo, nie mają bowiem pewności, czy poradziliby sobie z niepewną przyszłością, czy byliby w stanie sprostać wyzwaniom nowych technologii i cyfrowej rzeczywistości. To poczucie niekompatybilności, pewnego odizolowania, jest prawdopodobnie jednym ze źródeł krytykowania młodszych.
Może w takim razie to dorośli są sednem problemu – skostniałą wizją świata ograniczają młode pokolenie w jego odwiecznym poszukiwaniu nowych dróg?
Tak uważam. Dodatkowym utrudnieniem są tu skutki oddziaływania pewnej specyfiki pokoleniowej. Ludzie z grupy wiekowej między 50. a 65. rokiem życia, należący do pokolenia powojennego wyżu demograficznego i piastujący dziś niemal 50 procent kluczowych stanowisk we wszystkich obszarach życia społecznego, to generacja, która wyjątkowo aktywnie kształtowała dzisiejszy świat. Są to ludzie pewni siebie i świadomi swoich możliwości – wiedzą, jak korzystać z władzy i jak kierować procesami społecznymi. Sukces, jaki odnieśli, i ich silny wpływ na oblicze współczesnego świata sprawiają, że trudno im sobie wyobrazić, by można było postępować inaczej. Jest to grupa liczebnie dwa razy silniejsza od następnych pokoleń, stąd ten brak demograficznej równowagi.
Ludzie z tej grupy zaczynają powoli rozumieć, że ich czas dobiega końca i że wkrótce zastąpią ich młodzi. Tymczasem głos tych młodych wydaje im się dziwny, a nieraz wręcz destrukcyjny. Starsi wytykają młodszym brak wytrwałości, niską zdolność koncentracji, podatność na „rozproszenie” przez bodźce zewnętrzne, silne ukierunkowanie na Internet i media cyfrowe. Starszych niepokoi także dystansowanie się młodych wobec partii politycznych i parlamentaryzmu, które oni – starsi – w dużym stopniu tworzyli i kształtowali. Nie mogą zrozumieć niechęci i braku zaangażowania młodych w struktury polityczne budowane przez poprzednie pokolenia.
CHCĄ BYĆ JAK RODZICE
Jeszcze nigdy wzajemne stosunki dorosłych i dzieci nie były tak dobre jak dziś, a młodzi coraz bardziej optymistycznie patrzą na swoją przyszłość – wynika z badań przeprowadzonych w Niemczech na zlece...