Choć na ślubnym kobiercu przysięgamy partnerowi uczciwość małżeńską, to szybko zapominamy o szczerości i gramy w związku jakąś rolę. Mężowie często stają się Panami, Ojcami, a żony wcielają się w role Matek, Lalek, Wiedźm lub Służących. Dlaczego zakładamy te maski i rezygnujemy z bycia sobą?
Na imieninach znanego architekta spotkało się sześć par. Do solenizanta i jego żony przyszli wraz ze swoimi żonami: dyrektor, zastępca dyrektora, księgowy, prawnik i piarowiec. Były to małżeństwa z wieloletnim stażem. Panie rozmawiały o strojach, panowie o giełdzie, wszyscy podziwiali niezwykły wystrój wnętrza i organizację przyjęcia. To wszystko zasługa mojej mamy – mówił architekt. – To ona prowadzi dom. Był w doskonałym nastroju, świetnie prezentował się w garniturze wybranym przez „mamę”, kontynuował przyjacielską pogawędkę z dyrektorem. Żona architekta nieustannie dbała o samopoczucie gości, od czasu do czasu pouczając wynajętego na ten wieczór kelnera. W pewnej chwili poprosiła męża, by przyniósł z kuchni szklanki. Nie wiem, czy znajdę. A gdzie są?– zapytał uprzejmym tonem architekt. Ja sama przyniosę, on nigdy nie wie, gdzie co jest... – odpowiedziała z lekką naganą w głosie, po czym uśmiechnęła się i wyszła z pokoju. Architekt dalej rozmawiał z dyrektorem, miłym i układnym pięćdziesięciolatkiem. W tym czasie żona dyrektora (młodsza od niego o ponad dwadzieścia lat) flirtowała z przystojnym piarowcem, czarującym trzydziestoparolatkiem, słynącym z powodzenia u pań. Żartowali i przekomarzali się, a potem zaczęli tańczyć na środku salonu. Obserwująca ich żona piarowca rzuciła ironicznie: Od kiedy jesteśmy małżeństwem, nie tańczyłam z nim ani razu... No ale on ma tyle poczucia rytmu co krokodyl. Powinien tańczyć z komputerem, bo to z nim spędza najwięcej czasu. Jej mąż, jak to miał w zwyczaju, zignorował tę wypowiedź.
Dyrektor doskonale zdawał sobie sprawę, że jego żona flirtuje z piarowcem, ale jak zwykle w takich sytuacjach zachowywał spokój. Traktował ją jak maskotkę – była atrakcyjna, zawsze wyglądała bardzo efektownie i doskonale sprawdzała się „w funkcjach” reprezentacyjnych. To było już trzecie małżeństwo dyrektora. Nie mógł sobie pozwolić na jego rozpad, więc zaspokajał wszystkie zachcianki młodej żony – nie tylko te dotyczące strojów. Wiedział też, że nie lubiła seksu i że jej uwodzicielskie zachowanie wobec innych mężczyzn to jedynie element pewnej gry...
Emocje na party
W drugiej części salonu prawnik z żoną rozpoczynali kolejną sprzeczkę – tym razem kłócili się o łamanie praw człowieka w Chinach. Nikt nie ośmieli się nałożyć embarga na kraj, który stał się jedną z największych potęg gospodarczych świata – stwierdził prawnik. – Chińscy politycy nie muszą się nikogo obawiać ani radzić, bo sami wiedzą, co mają robić. Żona prawnika wypominała mu, że nigdy nie był za demokracją: Uspokój się, nie jesteś teraz w sądzie i nie przemawiasz do nierozgarniętych ławników.
Sprzeczającą się parę próbowali godzić księgowy i jego żona. Sytuacja była dla nich przykra, ponieważ sami nigdy się nie kłócili. Zwykle byli jednomyślni – zdarzało się nawet, że jedno kończyło zdanie rozpoczęte przez współmałżonka. Czy ktoś ma ochotę na drinka? – zapytał księgowy, próbując rozładować nieco atmosferę. Jego żona od razu zaoferowała, że przyniesie drinki, ale on nalegał, by została: Ja to zrobię. Żona prosiła księgowego, by starał się nie pić za dużo i przypomniała mu, jak bardzo się niepokoiła o niego po wypadku, który przydarzył mu się niedawno. Księgowy nie chciał, aby żona poruszała ten temat, więc odparł: Moja droga, wiesz przecież, że to z powodu śliskiej nawierzchni. – Tak, kochanie, ale alkohol mógł jednak osłabić nieco twój refleks – kontrowała żona. Może rzeczywiście masz rację – przyznał księgowy po chwili.
Żona księgowego zapytała prawnika, czy wyjeżdża wraz z żoną na wakacje. Ten spojrzał na nią zaskoczony i powiedział: Taaak. Mamy zamiar spędzić tydzień w... zoo, w oddzielnych klatkach.
W tym czasie zastępca dyrektora siedział w bujanym fotelu i rozmawiał z rozgoryczoną żoną piarowca: Ci wszyscy ekolodzy nie zamartwialiby się tak o obszary ziemi, gdyby sami nie mieli gdzie mieszkać. Żona piarowca nie odrywała wzroku od męża, obserwując każdy ruch tańczącej pary. Natomiast żona zastępcy dyrektora – nieśmiała i nerwowa – przytakiwała tylko mężowi i czuwała nad jego dobrym samopoczuciem. Dawno już nauczyła się nie wypowiadać swoich opinii. Zastępca dyrektora powiedział nagle: Po prostu za dużo jest tych przeklętych marzycieli!, rozl...