Wojny domowe
Większość z nas obawia się złości partnera, ale zdecydowanie wolimy, żeby tę złość pokazał wprost. Bo wtedy możemy się do niej jakoś ustosunkować, możemy się też zezłościć albo przyjąć ją jako sygnał, że partner coś przeżywa, że z czymś mu nie jest dobrze.
Dorota Krzemionka: – Skąd biorą się małżeńskie kłótnie? Dlaczego dwoje ludzi, którzy kiedyś postanowili wspólnie spędzić życie, nagle nie może się dogadać i ciągle się kłóci?
Andrzej Wiśniewski: – Najczęściej są one wynikiem problemów w komunikowaniu się. Wielu ludzi nie potrafi przekazywać sobie ważnych, zwłaszcza pozytywnych, uczuć. Z negatywnymi radzimy sobie dobrze, natomiast z pozytywnymi gorzej. Ludzie myślą, że jeśli partner robi wszystko tak jak trzeba, to nie ma sensu mu o tym mówić.
– Taki trening otrzymujemy już w rodzinie. Rodzice wychodzą z założenia, że jeśli dziecko jest OK, to nie ma potrzeby mu o tym mówić.
– Tak. Dlatego partnerzy czasem nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że ich frustracja jest związana z brakiem informacji pozytywnych. Większość dorosłych ludzi jest bowiem przygotowana na to, że im się to nie należy, bo nie otrzymywali tego z domu. Działa tu też tzw. posag, czyli to, co się wnosi do związku. Uczymy się pewnych ról i one wprawdzie pasują do tego, jaki jest partner i czego on oczekuje, ale nie „karmią” nas emocjonalnie. Jeśli nauczyłem się kimś opiekować, to znajdę partnera, który potrzebuje opieki. Takiego, co nie powie mi, że jest wdzięczny i zadowolony, gdyż będzie tę opiekę traktował jako coś, co mu się należy.
– Jeśli nie komunikujemy partnerowi dobrych uczuć, to rodzi się w nim poczucie...