Spycholog, mądrala, zazdrośnik, pochlebca, plotkarz, furiat – znajdą się w każdej firmie czy organizacji. Jak zbudować z nimi dobrą współpracę?
Jak pokazują badania Eurobarometru, Polacy zmieniają pracę średnio co 12 lat, a osoby przed trzydziestką nawet co 14 miesięcy. Jednym z najważniejszych powodów decyzji o odejściu z pracy – i to o wiele bardziej istotnym niż wysokość pensji czy zakres obowiązków – jest atmosfera w pracy. Gdy mamy kiepskie relacje ze współpracownikami, doświadczamy równie silnego stresu jak ofiary przemocy fizycznej. Jesteśmy wyczerpani emocjonalnie, zniechęceni, rozczarowani, towarzyszy nam stałe poczucie bezradności, a nawet objawy depresji. Praca staje się koszmarem, wytrzymanie ośmiu godzin w firmie jest wyzwaniem na miarę bitwy, a kolega/koleżanka „zza biurka” – wrogiem numer jeden...
Konflikt na włosku
Zaczyna się niewinnie: jeden dział, jedno stanowisko i dwie osoby (lub więcej) przekonane o swojej wyjątkowości. Wzajemna niechęć i zazdrość pojawiają się szybko, gdy w jednym zespole spotykają się dwie osoby, które widzą siebie dokładnie w tej samej roli – szefa, formalnego lub nie. Stawką jest posiadanie władzy, kontroli, prestiżu. Dla niektórych osiągnięcie odpowiedniej pozycji w zespole jest kluczowe, by dobrze oceniać siebie. Często za silną chęcią zdobycia wysokiego stanowiska kryją się kompleksy i niska samoocena, którą poprawić ma właśnie status zawodowy. Może to być też kwestia ambicji i wysokich celów, jakie stawia sobie dana osoba, ale także posiadania w związku z tym prestiżu i przywilejów przypisanych stanowisku. To, że ludzie stawiają sobie ambitne cele i dążą do ich realizacji, nie jest niczym złym. Problem zaczyna się wtedy, gdy ocena własnej osoby następuje poprzez miejsce pracy i stanowisko, jakie zajmujemy, a słowo „menedżer” na wizytówce staje się ważniejsze niż bycie dobrym (i lubianym) pracownikiem.
Zazwyczaj szybko rozpoznajemy osoby, które chcą nad nami górować i dominować. Trudno się z nimi pracuje, gdy ich potrzeba dominacji nie jest w żaden sposób uzasadniona, tym bardziej jeśli nie wynika ze stanowiska. Ci, którzy nie czują się docenieni, sami nieustannie podkreślają własne atuty. To ich sposób na przetrwanie, ale często też rozpaczliwy, cichy krzyk – zauważcie mnie, jestem, potrafię coś zrobić, ponieważ na co dzień czują się niedoceniani, krytykowani, pomijani w ważnych kwestiach, ustaleniach i spotkaniach zespołu. Im większa potrzeba akceptacji, tym silniejsze dążenie do dominacji, podkreślanie własnych zasług, możliwości i umiejętności. Taka osoba tłamsi współpracowników oczekiwaniem, że będą nieustannie potwierdzać jej wyjątkowość. Jeśli tego nie otrzymuje, to okazuje wyższość...